Nie, dziś nie będę śpiewać All i want for Christmas. Chociaż przyznam, że o ile twórczość Mariah to nie moja bajka, to do tego świątecznego utworu nóżki mi chodzą 🙂 ale dziś nie o muzyce.
Dziś znowu chcę skupić Waszą uwagę na ustach, bo znalazłam swój idealny odcień nude.
Idealny odcień nude ? Czyli jaki ? Taki, w którym kontur moich (mocno napigmentowanych) ust nie przebija. Taki, który nie sprawia, że moje zęby są żółte. Taki, który nie jest zbyt różowy, ani z dodatkiem brązu. I taki, który nie zlewa się całkowicie z kolorem mojej skóry. No i taki właśnie znalazłam! Zupełnie przypadkiem. To Mcizzle z najnowszej kolekcji MAC Cosmetics, stworzonej przy współpracy z Mariah Carey.
Na twarz nałożyłam lekki, nawilżająco rozświetlający podkład. Policzki delikatnie podkreśliłam biszkoptowym różem i dodałam odrobinę rozświetlacza. Na oczach metaliczne brązy z paletki Dior Cuir Cannage. I tyle. Chciałam, żeby było subtelnie.
P.s jutro pokażę Ci tę szminkę z bliska, wróć koniecznie, bo to wyjątkowy okaz!
Na sobie mam:
Twarz: Guerlain Lingerie De Peau, Givenchy Prisme Libre, MAC Cosmetics Warm Soul, Dior Diorskin Nude Air Luminizer 001 (recenzja)
Oczy: Dior Cuir Cannage (recenzja)
Usta: MAC Cosmetics Mariah Carey Collection, MCizzle