Zaczynało się całkiem niewinnie. Ot, delikatny flirt z kolorowymi liśćmi zdobiącymi korony drzew. Z czasem ta bezpieczna relacja z odrobiną pikanterii przerodziła się w bardziej żywiołowy taniec, który swoją nieposkromioną energią zaskoczył chyba nawet same liście. Te nie wytrzymały narzuconego przez wiatr tempa i jeden po drugim zaczęły zeskakiwać z gałęzi. Ich spektakularny lot był przyjemny dla oczu licznych obserwatorów, którzy z perspektywy przytulnej kawiarni oczekiwali finału tej znajomości. Ostatnia scena rozegrała się na mokrym chodniku, który został efektownie ozdobiony jesiennym dywanem tkanym najpiękniejszymi kolorami sezonu.
