Są marki, o których marzę, aby zawitały w polskich perfumeriach. Tak było z marką NARS oraz Becca i tak też jest z marką Tarte. Lubię kosmetyki z wysokiej półki, ale kupując je zawsze korzystam z rabatów, więc tym usprawiedliwiam trochę swoje sumienie. Sprowadzając kosmetyki ze Stanów opłacam dodatkowo VAT, cło i koniec końców sporo przepłacam, ale czasem nie mogę się oprzeć i przy okazji darmowej wysyłki do Polski na oficjalnej stronie Tarte kliknęłam dwa produkty. Jeden, którego opakowanie mnie oczarowało, a po drugi sięgnęłam z ciekawości o co tyle szumu.
TARTE Rainforest of the Sea™ Water Foundation
Rainforest of The Sea to kolekcja marki Tarte, w skład której wchodzą produkty do makijażu oraz kilka produktów do pielęgnacji twarzy, które zapewniają nawilżenie i blask. Szata graficzna kolekcji jest przepiękna (klik). Uwielbiam testować podkłady, dlatego też z całej kolekcji najbardziej zainteresował mnie Water Foundation. Podkład dostępny jest w niemal dwudziestu odcieniach. Możecie wybierać pomiędzy odcieniami chłodnymi, neutralnymi lub żółtymi. Ja oczywiście sięgnęłam po odcień o żółtym zabarwieniu, bo te najlepiej wyglądają na mojej ciepłej karnacji. Light Sand to pośredni, ciepły odcień o żółtych tonach (odcień niemal identyczny jak 2.1 Studio Skin marki Smashbox). Podkład nie posiada klasycznej pompki, a ostatnio co raz częściej spotykaną pipetę. Podkłady są dużym wyzwaniem, jeżeli chodzi o testy. W końcu tak jak przy pielęgnacji, wszystko zależy od potrzeb i kondycji naszej skóry, problemów skórnych, czy chociażby klimatu. Podkłady zawsze testuję z różnymi bazami. Sprawdzam z którymi się lubią bardziej, z którymi mniej. Najczęściej sięgam po bazy nawilżające i rozświetlające. Rzadko, kiedy aplikuję pod podkład coś matującego. Moja skóra tego nie potrzebuje. A jak sobie poradził Rainforest of the Sea Water Foundation ? Oprócz koloru, który dobrałam idealnie jestem zachwycona wykończeniem i trwałością podkładu. I zachwyt trwa od pierwszej aplikacji. Ten podkład po prostu pięknie wygląda na mojej skórze, nie wymaga żadnych ‘sztuczek’ podczas aplikacji. Lubi się z beautyblenderem, gęstym pędzlem ale też moim ulubionym 130 duo fibre od MAC. Konsystencja podkładu jest lekka, ale nie zbyt lekka i lejąca się. Mimo lekkości konsystencji, krycie jest na poziomie średniego. Przypudrowany, bardzo dobrze trzyma się mojej skóry, nie ciemnieje w ciągu dnia, nie wchodzi w zmarszczki mimiczne. Jest świetny. I już.
TARTE Shape Tape Contour Concealer
No i czas na osławiony już produkt marki Tarte – korektor Shape Tape. Zamówiłam go z czystej ciekawości, mimo iż czułam, że nie będę zachwycona. I wcale się nie pomyliłam. Ale po kolei. Podoba mi się solidne opakowanie i bardzo duża gama kolorystyczna. Czytałam masę pozytywnych opinii, że korektor ma świetne krycie i nic a nic nie wchodzi w zmarszczki i nie wysusza. Korektor rzeczywiście ma genialne krycie, przy użyciu małej ilości produktu. Ja aplikuję po jednej ‘kropce’ w okolicy wewnętrznego kącika oka, i tyle wystarcza mi do przykrycia wszelkich zasinień, czy moich niebieskich żyłek pod okiem. I mogłabym się dalej zachwycać kryciem Shape Tape, ale niestety dziad tak paskudnie wchodzi mi w zmarszczki mimiczne oka, że ta okolica po kilku godzinach wygląda jakbym była pięćdziesiąt lat starsza. Bardzo obciąża i wysusza mi okolice oka, która na co dzień jest bardzo dobrze wypielęgnowana. Przetestowałam go solidnie różnymi metodami aplikacji, z różnymi pudrami utrwalającymi. Niestety jestem mocno rozczarowana. Pięknie kryjących i trwałych korektorów jest cała masa na rynku, ale takich, które wyglądałyby chociażby przyzwoicie i nie szkodziły – niewiele. Szkoda. Będę szukać dalej.