Urban Decay & Naked Skin

Maskuje niedoskonałości oraz nadaje skórze promienny wygląd i półmatowe wykończenie, czy aby na pewno ?

Podkład ten jest ze mną niemal od roku, więc miałam szansę przetestować go na wszelkie sposoby. Czy spełnił obietnice producenta ?

Naked Skin zamknięty jest w plastikowej butelce. Niestety moje opakowanie okazało się felerne, gdyż w środku znajduję się dwie warstwy i podkład wypływa między nie. Nie tylko wygląda to brzydko, ale też po prostu produkt się marnuje. Pompka działa bez zarzutu. W środku znajduje się podkład o bardzo lekkiej, wodnistej konsystencji. Kolor 0.5 najjaśniejszy z całej gamy to jasny beż, który niestety utlenia się wybijając różowe tony.

Producent obiecuje, że podkład maskuje niedoskonałości, nada skórze promienny wygląd i półmatowe wykończenie. Co do ostatniego mogę się zgodzić, faktycznie fluid pozostawia skórę półmatową. Nie lepi się, nie ściąga skóry – jest komfortowy w noszeniu. Podoba mi się to wykończenie. Ale niestety nie maskuje niedoskonałości, a już na pewno nie sprawia, że skóra wygląda promiennie. No, przynajmniej nie moja.

Już sama aplikacja sprawia problemy. Trudno rozprowadzić go perfekcyjnie, czy to palcami, gąbką, pędzlami. Podkreśla wszelkie, najmniejsze niedoskonałości skóry. Okrutnie osiada się w porach, moja skóra wygląda jakby miała co najmniej dwadzieścia lat więcej. No i trwałością również nie grzeszy.

Podchodziłam do niego wiele razy, próbowałam różnych kremów, baz. Mieszałam go z różnymi podkładami, niestety bezskutecznie. Po prostu się nie polubiliśmy i tyle. Być może lepiej sprawdzi się na cerach idealnych, które wymagają jedynie lekkiego wyrównania kolorytu.

 

 

URBAN DECAY – Naked Skin wozek2

PIGMENTACJA

TRWAŁOŚĆ

APLIKACJA

PODSUMOWANIE


 

 

Tagi: , , , , , , ,

by
Previous Post Next Post
0 shares