Znacie to uczucie, kiedy pragniecie danej rzeczy bez względu na to, czy jest ona Wam koniecznie potrzebna ? Takie uczucie zawładnęło mną, kiedy tylko zobaczyłam pudry marki Hourglass. Trochę czasu minęło, zanim zdobyłam to czego tak bardzo chciałam. Czy było warto ? Chodźcie poczytać !
Ambient Lighting Palette to paleta, która zawiera trzy pudry wykończeniowe w odcieniach: Dim Light, Luminous Light oraz Radiant Light. Pudry schowane są w platikowej patelce, zamykanej na zatrzask. Niestety tworzywo nie jest najwyższej jakości i już widzę, że paleta będzie się mocno rysować, dlatego staram się trzymać ją dodatkowo w kartonowym opakowaniu – lubię jak kosmetyki ładnie wyglądają przez długi długi czas.
Każdy w pudrów, ma pojemność 3,3 g (pełnowymiarowe opakowanie pudru to 10,35 g.) Dim Light to beż o ciepłym, brzoskwiniowym tonie. Idealny dla średnich karnacji do wykończenia makijażu. Teraz, kiedy moja skóra jest lekko muśnięta słońcem – odcień jest idealny. Zimą niestety był zbyt ciemny. Puder pozostawia bezbłędne, satynowe, jedwabiste wykończenie – nieporównywalne do żadnego innego pudru jaki posiadam. Twarz jest delikatnie rozmyta, świetnie odbija światło. Luminous Light to jasno beżowy odcień, o chłodniejszych tonach i małych srebrnych drobinkach. Trzeba nauczyć się z nim pracować. Jest to zupełnie inna bajka niż sławna Mary-Lou Manizer od The Balm, czy chociażby Soft and Gentle z MAC. To znowu bardzo satynowy puder, który umiejętnie zaaplikowany i roztarty cudownie rozświetla cerę dzięki zawartym w nim drobinkom w mniej oczywisty sposób, niż większość rozświetlaczy. Radiant Light to złocisty bez o zdecydowanych ciepłych tonach. Idealny do ocieplenia twarzy. Daje cudowny efekt skóry muśniętej słońcem. Zawiera bardzo delikatne drobinki, które genialnie odbijają światło. Dobrze sprawdzi się przy jasnych, ewentualnie średnich karnacjach. Na ciemniejszej skórze może być po prostu niewidoczny.
Pudry pozbawione są parabenów, talku, zapachu, oraz glutenu.
Pudry są bardzo, ale to bardzo drobno zmielone, co oznacza że dosyć mocno pylą przy każdym dotknięciu pędzla. Natomiast jestem zachwycona jakością, wykończeniem tych pudrów, które jest nie do podrobienia. Żaden mój dotychczasowy puder nie dawał tak pięknego efektu wygładzenia, rozmycia twarzy a przy tym jest niemal niewidoczny. Geniusz ! Na mojej mieszanej cerze wyglądają perfekcyjnie przez co najmniej osiem godzin. Kiedy używam tych pudrów, dostaję pytania: co masz na twarzy, Twoja cera wygląda świetnie… hmm, to chyba najlepszy dowód na to, że Ambient Lighting robią świetną robotę.
Początkowo chciałam kupić jeden kolor pudru, ale po przeglądnięciu miliona zdjęć wciąż nie mogłam wybrać jednego odcienia, dlatego zdecydowałam się na paletę. Po pierwszym użyciu byłam trochę rozczarowana. Dim Light wczesną wiosną okazał się dla mnie zbyt ciemny na całą twarz, Luminous Light zaaplikowany jak większość rozświetlaczy wyglądał po prostu źle. Potrzebowałam chwili na rozpracowanie Ambient Lighting Palette i na dzień dzisiejszy jestem zachwycona. Najważniejsze to dobre roztarcie i umiar, a efekt jest rewelacyjny. Z rozpaczą obserwuję jak powoli zbliżam się do dna palety, ale wiem już, że zdecydują się na pełnowymiarowy puder w odcieniu Diffused Light.
Jeżeli chodzi o dostępność, to kosmetyki marki Hourglass możecie sprowadzić z amerykańskiej Sephory, lub poszukać na polskich stronach oferujących kosmetyki marek zagranicznych. Ja swoją paletę kupiłam w House of Beauty za 330 złotych.
Na zdjęciach pudru nałożyłam oczywiście intensywniej, aby dobrze było widać ich odcienie.