Moje zakupy z Lush pokazywałam Wam tutaj. Przez te kilka miesięcy wnikliwie testowałam zakupione produkty, więc dziś z czystym sumieniem mogę przestawiać Wam moją opinię na temat znanego czyścika Aqua Marina.
Aqua Marina to pasta myjąca do twarzy. Na czarnym, plastikowym opakowaniu znajdziemy takie informacje jak: skład produktu, data ważności oraz kto dla nas ten kosmetyk wykonał. Po otwarciu opakowania naszym oczom ukazuje się gęsta pasta wymieszana z zielonymi wodorostami. Jeżeli chodzi o zapach, to ja bym zakwalifikowała go do kategorii rybnych 🙂
Czyścik jest bardzo wydajny. Miałam cztery miesiące, aby go zużyć i na prawdę trzeba się postarać, żeby wyrobić się w czasie. Aby pastę zaaplikować na twarz należy wyciągnąć odrobinę z opakowania, dodać trochę wody, rozetrzeć w dłoniach i nanieść na twarz. W teorii bardzo proste, w praktyce trochę gorzej. Pasta ma na prawdę bardzo gęstą i tępą konsystencję. Kiedy stopniowo dodawałam trochę wody, pasta rozpuszczała się nierównomiernie i część produktu wypadała mi z dłoni. Gdy w końcu udało mi się zaaplikować czyścik na twarz nastąpiło wielkie rozczarowanie. Pasta ma oczyszczać, łagodzić podrażnienia i koić skórę. Niestety nic takiego nie zauważyłam. Po pierwsze nie czułam obiecanego oczyszczenia, wręcz przeciwnie miałam uczucie, jakby moja twarz była ciągle niedomyta. Dodatkowo wodorosty uwielbiały osadzać się na moich brwiach, co w połączeniu w białym nalotem, który pasta zostawiała wyglądało dosyć komicznie. Czyścika próbowałam używać na różne sposoby, niestety żaden z nich nie sprawił, żebym zauważyła jakiekolwiek zaskakujące działanie produktu.
Po przeczytaniu wielu pozytywnych opinii na blogach spodziewałam się świetnego kosmetyku, a otrzymałam trudną w aplikacji pastę, której niestety działania nie zauważyłam.